Ivi Lopez – powrót częstochowskiego króla!


Dawny lider Rakowa wraca do formy, w której brylował w PKO Ekstraklasie

28 września 2024 Ivi Lopez – powrót częstochowskiego króla!
Oskar Foltyński

Raków Częstochowa to drużyna, która w PKO Ekstraklasie ma pewną renomę. Jednak uchodziła ona za ekipą wyrobników skupionych na taktyce zmierzającej w stronę zwycięstwa. Od blisko dwóch lat w „Medalikach” brakowało magii futbolu. Teraz ona powoli wraca wraz z formą dawnego lidera. Ivi Lopez zagrał wreszcie od 1. minuty i od razu zrobił różnicę. Czy Hiszpan pchnie częstochowian w kierunku mistrzostwa?


Udostępnij na Udostępnij na

Raków Częstochowa mierzył się z Puszczą Niepołomice. Ten mecz był wyjątkowy dla kibiców „Medalików” z jednego bardzo ważnego powodu. Do pierwszego składu wrócił Ivi Lopez, który wreszcie zaczął wygrywać walkę z kontuzją. Hiszpan nie mógł przez wiele miesięcy czarować fanów PKO Ekstraklasy swoją piękną grą. Aż do spotkania 10. kolejki, kiedy to 30-latek zaliczył asystę i zdobył pięknego gola.

Ivi Lopez wraca

2 maja 2023 roku ostatni raz można było zobaczyć Hiszpana w wyjściowym składzie Rakowa Częstochowa. Wtedy to „Medaliki” zmierzające po mistrzostwo Polski, przegrały finał Pucharu Polski po rzutach karnych z Legią Warszawa. Patrząc na ligę, to ostatni raz Ivi Lopez zagrał od 1. minuty w spotkaniu z Widzewem Łódź 16 kwietnia 2023 roku. Nie za dobrze może wspominać ten mecz, bo skończył go po zaledwie 20 minutach. Potem przyszedł okres przygotowawczy i nieszczęsny mecz towarzyski z Puszczą Niepołomice, w którym lider świeżo upieczonego mistrza Polski zerwał więzadła krzyżowe.

Historia zatoczyła koło, bo 28 września 2024 roku w meczu z… Puszczą do pierwszego składu Rakowa wrócił Ivi Lopez. Był to wspaniały powrót ukoronowany asystą i przepiękną bramką. Ogólnie 30-latek rozegrał dobry mecz, popisując się kilkoma nietuzinkowymi zagraniami. Jeszcze nie jest to ten sam piłkarz, który walczył o tytuł najlepszego zawodnika naszej ligi, ale była to zapowiedź jego powolnego powrotu. Marek Papszun dał mu 60 minut gry, oszczędzając jeszcze swojego lidera.

Hiszpan dla Rakowa znaczył niezwykle wiele. W sezonie 2021/2022 został królem strzelców PKO Ekstraklasy oraz został wybrany najlepszym piłkarzem sezonu. Rok później świętował pierwszy tytuł mistrzowski z „Medalikami”. Pamiętamy dobrze jak rywalizował z Josue o miano najlepszego zawodnika naszej ligi. W perspektywie piłkarskiej od tych momentów minęły wieki, a Ivi Lopez dopiero teraz wrócił do gry na pełnych obrotach. Mamy nadzieję, że już jest wszystko dobrze z jego zdrowiem, bo tęskniliśmy za tym magikiem na boiskach naszej ligi.

Nie ma ludzi niezastąpionych? Nie w Częstochowie!

Kiedy w czerwcu 2023 roku Ivi Lopez doznał poważnej kontuzji, to Raków był zmuszony poszukać nowego lidera. Hiszpan robił różnice, ale jednocześnie częstochowianie rośli jako drużyna. „Medaliki” pierwszy raz awansowali do fazy grupowej europejskich rozgrywek. Kadra zespołu musiała się wzmocnić i powiększyć, więc sądzono o w miarę szybkim odnalezieniu następcy Hiszpana. Jednak wszystko pokazało, że akurat jego było bardzo trudno zastąpić.

Z piłkarzy już znanych pałeczkę lidera próbowali przejąć Władysław Kochergin, ale Ukrainiec po dobrym wejściu w sezon 2023/2024 obniżył loty na kluczowe spotkania z FC Kopenhagą. Do tego w perspektywie sezonu plątał dobre występy ze słabymi, a jego niestabilna forma nie mogła pomóc Rakowowi. Podobnie było z Giannisem Papanikolaou, którego zresztą już w Częstochowie nie ma. Jedyni w miarę dobrze wyglądał Fran Tudor, ale jednak to nie jest zawodnik tej samej klasy, co Hiszpan.

Nowy zaciąg też nie był w stanie zastąpić Ivi Lopeza. John Yeboah miał przebłyski, ale jednocześnie kruche zdrowie. Łapał sporo drobnych urazów, a na koniec jeszcze opuścił Raków, wymuszając transfer. Wydawało się, że świetnym ruchem było pozyskanie Sonny Kittela. Piłkarz będący wcześniej liderem HSV nie do końca odnalazł się w częstochowskiej taktyce i znalazł się dość szybko na liście niechcianych. Jedynie Ante Crnac rósł do miana prawowitego następny częstochowskiego króla. Chorwat bardzo dojrzał w Rakowie i to mógł być jego sezon. Ostatecznie opuścił on „Medaliki” i za ok. 10 mln euro przeniósł się do Norwich City.

Praktycznie cały poprzedni i początek obecnego sezonu był czasem poszukiwań piłkarza, który mógłby robić różnicę. Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, ale akurat w przypadku Rakowa to stare powiedzenie się nie sprawdziło. Ivi Lopez wrócił i od razu był zawodnikiem błyszczącym na tle kolegów. Nie zarzucamy innym braku umiejętności, ale jednak 30-latek ma to „coś” w sobie. Może właśnie brakło hiszpańskiego lidera w trudnych momentach poprzedniej kampanii, która ostatecznie skończyła się bez sukcesów i brakiem awansu do eliminacji do europejskich pucharach.

Ivi Lopez przeszedł długą drogę

Latem 2020 roku Ivi Lopez trafił do Rakowa Częstochowa. Hiszpan potrzebował chwilę czasu na to, aby załapać taktykę „Medalików” i zaufać Markowi Papszunowi. Kiedy tylko był gotowy, to stał się jednym z najlepszych piłkarzy naszej ligi. Wraz z jego świetną grą przyszły pierwsze sukcesy: dwukrotne zdobycie Pucharu Polski oraz Superpucharu Polski i mistrzostwo Polski. Passę sukcesów przerwała ciężka kontuzja lidera częstochowian.

Kiedy koledzy Iviego walczyli w historycznych meczach Rakowa w fazie grupowej europejskich pucharów, Hiszpan starał się wrócić do zdrowia. Niestety powrót do pełnej sprawności przedłużał się. Widzieliśmy kilka epizodów 30-latka pod koniec ubiegłego sezonu, ale wtedy jeszcze nie wszystko było w porządku z nogą dawnego lidera częstochowian. Pospieszono się z jego powrotem do gry i trzeba było jeszcze poczekać na pełno rekonwalescencję. Obawiano się nawet tego, że nie będzie tym samym zawodnikiem, który brylował na boiskach PKO Ekstraklasy.

28 września 2024 roku, po blisko półtora roku bez gry w wyjściowym składzie, kończy się koszmar Hiszpana. Ivi Lopez dał show w spotkaniu z Puszczą Niepołomice i po godzinie gry został zdjęty z boiska. Marek Papszun jeszcze stara się ostrożnie eksploatować czasem gry swojego lidera. Ale już teraz możemy podkreślić, że 30-latek w takiej formie może być kluczowy w walce o powrót Rakowa na szczyt PKO Ekstraklasy. Zapewne nikt w Częstochowie nie miałby nic przeciwko temu, aby historia z hiszpańskim liderem na murawie znowu zakończyła się mistrzowską fetą. Do tego jeszcze jednak musimy poczekać przynajmniej do wiosny. A to w piłce nożnej kupa czasu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze